piątek, 18 września 2015

Zawsze coś

 Tworząc bloga miałam wizje dodawania moich ocen o różnych przedmiotach opisywania naszych dni i gotowania. Jednak jak tu połączyć jedno z drugim gdy zawsze coś? 
Oli w tym tygodniu postanowił że nie może być nudno, a siedzenie w poczekalni to największa rozrywka i tak o to nasze dni były pełne ciekawych przemyśleń ludzi oraz zganiania winy na lekarza.
Otóż Mój kochany smyk postanowił pobiegać z klockiem duplo w ręce człowiek sobie myśli no w końcu zabawka na jego wiek cóż może się stać. Owszem może! Oli biegł do mnie z klockiem chcąc mi coś opowiedzieć nagle bach potkną się i płacze. W pierwszej chwili powiedziałam jak zawsze z uśmiechem no co ty podnoś się otrzep rączki i chodzi. Jednak Oli nie planował wstać podniósł tylko zapłakaną buźkę, a moim oczom ukazała się krew lecąca z prawej powieki. Jestem raczej osobą nie panikującą dość dużo widziałam na praktykach w szkole czy w przedszkolu ze względu na wykształcenie potrafię też udzielić pierwszej pomocy i wiem co należy zrobić w przeróżnych sytuacjach. Ale tu zrzedła mi mina. Synek płakał nie krzyczał raczej łkał co nigdy mu się nie zdarzyło. Przyłożyłam mu zimny okład krew przestała lecieć pomyślałam jest dobrze nic się nie stało jednak smyk się tak we mnie wtulał musiało go bardzo boleć. Ku mojemu przerażeniu okazało się że w powiece jest mała dziurka a przy linii rzęs otarcie tak jakby nie zdążył zamknąć oczka. No i spanikowałam. Poleciałam do lekarza tam odsiedziałam godzinną kolejkę bo nikogo nie obchodziło że maluszek cierpi, a że ma skończony rok no to z jakiej okazji go przepuszczać. Jakie było moje zdziwienie gdy lekarka (za którą osobiście nie przepadam, naszej niestety już nie było) spojrzała na oko z daleka i od razu wypisała skierowanie do szpitala. Oznajmiając że muszę pojechać na drugi koniec miasta bo ten szpital obok nie ma okulistycznej izby przyjęć co mnie lekko zdziwiło. Spakowaliśmy z Olim jedzenie pojechaliśmy po tatę żeby mieć towarzystwo i stawiliśmy się o 17.30 na drugim końcu miasta. Co się okazało? Ten szpital też nie posiada izby przyjęć okulistycznej wysłano nas na oddział, a że przed nami była pani z niewychowaną rozpieszczoną 12 latką spędziliśmy w poczekalni 3 godziny. W między czasie owa dziewczynka zdążył zwrócić mi uwagę że nie powinno pić się na stojąco (uwaga dotyczyła Oliego oczywiście) podstawić mu nogę gdy szedł sobie korytarzem, a jej urocza mamusia koczowała pod gabinetem byle tylko lekarka nie poprosiła nas pierwszych. Ludzie naprawdę musicie tacy być? Co się okazało Oli lekko zadrapał powiekę wszystko ładnie się goi nie trzeba szyć. Dowiedziałam się też że lekarz wysłał nas do szpitala z czystego lenistwa bo to co stwierdziła okulistka mogła i lekarka. Jak miło że zawsze można liczyć na służbę zdrowia! W domu byliśmy o 21 Synek padł, a chwilę potem i ja. Następnego dnia oko wyglądało trochę lepiej, ale co się okazało? Mały wpakował coś do buzi dzień wcześniej i ma pełno pleśniawek no i znów przychodnia, kolejka tym razem nasz lekarz więc wszystko sprawnie i do domku. Wczoraj szczepienie więc też sobie poczekaliśmy. Ten tydzień oficjalnie mogę nazwać tygodniem z poczekalnią w roli głównej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz