czwartek, 25 lutego 2016

Pożegnanie ze smoczkiem

Nastały u nas ciężkie dni. Wczoraj zabrałam synkowi pana "d" no i mam...
Gdy jeszcze byłam w ciąży pogłębiałam informacje na temat dzieci ich wychowania i między innymi odebrania smoczka. Ileż to się naczytałam w tym temacie. Mamy wpadały na przeróżne pomysły. Mi najbardziej odpowiadało podarowanie smoczka młodszemu rodzeństwu, rezygnacja dziecka lub też wysłanie w niebo balonikiem z helem. Koniec końców opcja młodszego rodzeństwa w grę nie wchodziła bo nie posiada. Własna rezygnacja hym może i by się udało gdyby nie to że w pewnym momencie Oli na lekki grymas dostawał smoka efekt chłopak się od niego uzależnił. Zostało wysłanie balonikiem. Uważałam że każdy inny sposób jest po prostu wredny lub niebezpieczny. Jak się naczytałam o podcinaniu smoczka, wkładaniu w kwasek cytrynowy,ocet itp. pomysły aż mnie ciarki przeszły. Nikogo nie neguję każdy robi jak uważa ja jednak chciałam być kochaną mama która dzień pożegnania wybierze z dzieckiem zrobi to uroczo by nie było to koszmarem a czymś pięknym efekt? A no taki że nic z tego nie wyszło. Postanowiłam że gdy zrobi się ciepło pójdziemy po balonik i papa smoczku. Niestety zmęczona ciągłym zrzędzeniem rodziny że Oli ma dalej smoczka, że krzywię mu zęby i różne tego typu uwagi wykańczały mnie psychicznie. Co jest też ciekawe w pewnej książce czytałam że francuskie dzieci nawet do 4 lat chodzą ze smoczkiem i co im zęby się nie krzywią?. Ale to już zostawiam waszym przemyśleniom. Wykończona uwagami, stresem związanym z naciskami niektórych osób zabrałam pana "d" w najmniej humanitarny sposób jaki się dało. O jaka zła jestem na siebie jednak jeśli powiedziało się "a" trzeba powiedzieć "b".
I tak Oli wczoraj stracił smoczka po którymś jego wybuchu złości i trzecim z rzędu rzuceniu we mnie dydkiem powiedziałam dość. Mimo wcześniejszych uwag uważał że to najlepszy sposób na sprzeciwienie się mojej decyzji. Wzięłam wiec smoczek powiedziałam papa i wyrzuciłam (ogólnie mam schowany na pamiątkę lecz syn o tym nie wie). Jaki mamy tego efekt? 
Smoka oddać nie mogę bo już powiedziałam że wyrzuciłam. Wieczorem było ciężko z położeniem w końcu jednak zasnął. Za to wstał o 6 z płaczem że chce dydka serce mi pęka gdy biedny tak płacze ale wiem że ulegając on postawi na swoim i dopiero będzie. I tak od rana z częstotliwością co godzina syn pyta gdzie dydek zaczyna płakać uspokaja się bawi i znów. Teraz nawet spał i po godzinie wstał... normalnie wstaje po trzech. 
Wyrzuty sumienia mam niebotyczne, mąż z rana do pracy uciekł bo wytrzymać nie mógł, a ja biedna muszę być silna za nas dwoje. 
I teraz wiem że decyzja podjęta we wczorajszej złości była najgorszą. Przynajmniej rodzina będzie zadowolona że dyd znikł. 
Ale czy warte to było łez?  Na pewno nie.

2 komentarze:

  1. nie ma się czym martwić, my po odstawieniu smoczka też borykaliśmy się z płaczem, ale po tygodniu maluch przyzwyczaił się i poczasie stwierdziliśmy, że była to zdecydowanie dobra decyzja ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U nas trwało to troszkę dłużej bo prawie dwa tygodnie:)Już miałam nawet chęć mu go oddać jednak nie poddałam się i w efekcie syn zapomniał o jego istnieniu. Ciekawe tylko co będzie jak zobaczy smoczek u swojej siostry ciotecznej która wczoraj przyszła na świat;)

      Usuń