czwartek, 4 lutego 2016

Tłusty nietłusty:)

Pączusie na małe brzusie:)

I o to przyszedł tłusty czwartek więc postanowiłam upiec pączki z moim małym pomocnikiem. Przepis nie jest trudny to też chciałam by Oli mi pomógł i z początku dzielnie przekładał serek homogenizowany do miseczki aż w końcu odkrył że to się da zjeść i tyle było z pomocnika;) 


Co by nie było pączusie wyszły pyszne:) Zostałam zmuszona do zastąpienia drobnego cukru(którego nie posiadałam) na cukier puder, a zapomniałam że to bardzo słodkie no ale trudno jak rozpusta to rozpusta! 
Więc drogie mamy jeśli chcecie uczcić tłusty czwartek z maluszkiem, a w kuchni nie jesteście boginiami to gwarantuję że te pączki zawsze wychodzą, są pyszne i co najważniejsze domowe! 



Podałabym przepis ale jest on zapożyczony z bloga Moje Wypieki dlatego też odsyłam was do linku 
http://www.mojewypieki.com/przepis/paczki-na-serku-homogenizowanym
Smacznego! 

poniedziałek, 1 lutego 2016

Basen

Drogie mamy zastanawiałyście się może czy zapisać swoje dziecko na basen? 
Bo ja miałam takie przemyślenia i wiecie co skoczyłam na głęboką wodę i zapisałam mojego synka.
Było to w październiku wiem wiem mamy luty, a ja tu o październiku. Jednak temat pojawia się dopiero teraz ponieważ jestem pewna że było WARTO!
Moim zdaniem zajęcia na basenie dla dzieci mają same plusy! Nie licząc jednego minusa kosztów
 ale w przeliczeniu czy to naprawdę tak dużo?
Mój synek w wakacje na widok każdego zbiornika wodnego nie ważne czy basenu,jeziora,rzeki wpadał w histerię. Nie dawał się postawić w wodzie co było dla nas szokiem ponieważ uwielbiał kąpiele w wannie. I wtedy mnie olśniło może spróbować i zapisać go na zajęcia, może inne dzieci sprawią że nie będzie się bał. I tak zapisałam go na zajęcia koszt spory bo 300zł ale w sumie jest to 10 zajęć wychodzi 30 zł za jedne zajęcia mamy w tym 30 min zajęć z instruktorem, 30 min zabawy
 w brodziku/basenie i nieograniczony czas na ubranie się, wysuszenie itp. 
Nasze pierwsze zajęcia były troszkę hym komiczne. Synek po dłuższych namowach zgodził się zostawić smoczek w szafce jednak jego ukochana przytulanka musiała iść z nami. I tak wraz
 z synkiem uczył się też pływać miś:) Jednak nie było żadnego płaczu! Posiadanie własnych klapek kąpielówek (oraz miś który z nami chodzi wszędzie) dodały synkowi odwagi i całe zajęcia bez marudzenia dzielnie spędził. 
Na następnych zajęciach miś został na brzegu, a synek sam chciał wejść do brodzika. Na którego widok jeszcze niedawno płakał i kazał się brać na ręce. 
Kolejne zajęcia miś w szafce. Jaka byłam dumna z mojego synka.
I tak mijały nam zajęcia. W końcu karnet się skończył i mimo iż w planach miałam odbyć tylko
 te 10 zajęć i skończyć to na zajęcia chodzimy dalej.
W każdy czwartek gdy tylko zaczynam się szykować do wyjścia synek biega po mieszkaniu 
i krzyczy: trzy trzy! Tak zapamiętał basen (na trzy polewamy główki wodą)
Gdy tylko wchodzimy do budynku uśmiech nie schodzi mu z buzi, leci do brodzika wygłupia się siada, skacze kładzie nic się nie boi i kto by pomyślał że w pół roku tak to się wszystko odmieni!
Teraz już sam nurkuje, czasem popłynie pod wodą, potrafi wyjść na brzeg basenu oraz wskoczyć do wody. 
I wiem jedno osoby które mówiły mi po co te zajęcia, wykup zwykły karnet przekona się do wody  
  i inne tego typu rady myliły się. W życiu nie osiągnęłabym sama u mojego syna takich umiejętności, a no i sama też na tym troszkę skorzystałam ;)
Więc jakie zalety ma basen?
  • Dodaje odwagi w stosunku do wody
  • Dodaje pewności siebie
  • Dzieci uczą się liczyć, rozróżniać kolory, zwierzątka
  • Maluch nie wpada w panikę gdy przypadkiem się zanurzy
  • Rozładowanie energii
  • I co w przypadku mojego syna jest super zwiększa odporność! 
Więc drogie mamy jeśli zastanawiacie się nad zapisaniem waszego malucha na basen to ja wam powiem nie traćcie czasu zapiszcie go i zobaczcie ile to daje frajdy:) 

czwartek, 28 stycznia 2016

Fartuszek-worek

No to pierwszy tutek. Mam nadzieję że będzie czytelny i zrozumiały zdjęcia niestety słabej jakości szyć mogę tylko po nocach;) Na pierwszy ogień idzie fartuszek worek co to takiego, a no znalazłam na interenecie stare zdjęcie pani która w oto właśnie taki fartuszek zbierała owoce i zaraz przypomniała mi się moja kochana siostra która idzie do ogródka po warzywa i w jednej ręce trzyma fartuszek drugą wkłada i podtrzymuje zebrane skarby. Pomyślałam, a co tam uszy jej. I tak oto ze wsparciem pewnej miłej Pani z pewnej grupy na fb stowrzyłam wykrój pomysł jak to zszyć i oto jest:) Pewnie uszyje taki i sobie do zbierania zabawek po domu:) Model unowocześniłam o kieszenie wiadomo idąc do ogródka trzeba mieć gdzie włożyć telefon, klucze itp. A o to efekt




Potrzebujemy:

Tkaninę 0,6 metra (baza fartuszka)
Dwa kwadraty 15x15 oraz pas szerokości 10 cm (może być więcej) długości minimum 60cm (polecam dłuższy sama muszę sobie dosztukować 80 cm powinno być ok)
Sznurek 1,5 metra
Dwa stopery
maszyna do szycia, igły, nici, centymetr, szpilki, dwie kartki A3 (do narysowania wykroju) taśma klejąca, żelazko.

Rysujemy wykrój.

Mój ma długość 55 cm. Szerokość (wykrój jest na złożoną tkaninę) w najszerszym miejscu 29 cm, w tali 18cm, u dołu 21cm. Rysujemy kształt fartuszka pamiętając by był w miarę okrągły.
Składamy materiał  na pół odrysowujemy nasz wykrój wycinamy dwa razy.
Teraz nasze kieszenie. Krok można pominąć ale ja uważam że są przydatne.
Kwadraty o wymiarach 15x15 cm przeszywamy na maszynie górną krawędź kieszeni.
Zdjęcie pokazuje kieszeń z prawej i lewej strony.
Teraz układamy kieszenie na materiale który ma być przednią stroną naszego fartuszka. Krawędzie boczne i dolne podwijamy! i przypinamy szpilkami.
Ważne nie przyszyjcie górnej krawędzi z rozmachu:)
Teraz gdy kieszenie przyszyte wracamy do całości. Obie strony fartuszka kładziemy prawą do prawej i spinamy szpilkami pamiętając by zostawić sobie miejsce na sznurek. Ja zapomniałam i nacinałam materiał:)
Jest to 11 cm od górnej krawędzi. W tym miejscu poprostu nie przeszywamy tkaniny na długości 1-1,5cm. Boki i dół fartuszka zszywamy. Górę fartuszka (zaznaczoną żółtymi szpilami) zostawiamy nie zszytą tędy obrócimy nasz uszytek.

Wyjmujemy szpilki odwracamy na prawą stronę i prasujemy. Przygotowujemy pasek.
Materiał o szerokości 10 cm składamy prawą do prawej i zszywamy brzegi.

Przewracamy na prawą stronę zaprasowujemy by pas był równo złożony.
Teraz zabawa ze sznurkami kto zostawił dziurki ten ma dobrze kto gapa ten nacina materiał z tyłu fartuszka. Sznurek przecinamy na dwie równe połowy. Połowę składamy na pół przekładamy przez dziurkę i blokujemy stoperem.

 Teraz łapiemy sznurek od środka fartuszka i podpinamy do jego brzegu. Na samym dole zaznaczamy gdzie sznurek się kończy ponieważ początek szwu musi przejść po sznurku. Teraz przeszywamy maszyną fartuszek wzdłuż sznurków tworząc tunel ( jestem gapa i nie mam zdjęcia ze szpilkami) ważne by szew tunelu przeszył złożoną końcówkę sznurka. I nie zaczepił o sznurek w trakcie szycia tunelu trzeba uważać żeby się nic nie przesunęło.
Tunel kończymy 1cm nad wyjściem sznurka. I gotowe.
Teraz tylko pas.
Znajdujemy środek fartuszka i pasa i wsuwamy brzeg fartuszka w pas. Zawijamy do środka brzegi paska  około 0,5 cm spinamy wszystko szpilkami przeszywamy. ( ja pierw brzegi paska podwinęłam sobie oddzielnie potem spięłam z fartuszkiem nadmiar szpilek wyjęłam.

Gdy już wszystko pięknie zszyte prasujemy i wkładamy:)
Mam nadzieję że tutek jest zrozumiały. PS to jest o wiele łatwiejsze niż wygląda. Poniżej zdjęcia gotowego fartuszka.






piątek, 8 stycznia 2016

Wielki powrót!

Witam!
Wpis ten całkowicie będzie bo tak:) Chciałam przeprosić za moją nieobecność ostatnimi czasy. Od ostatniego wpisu mineło prawie trzy miesiące moja wina przyznaję się. Spowodowane było to faktem iż Mój Kochany Mąż sprezentował mi nową maszynę do szycia i odkryłam wielką miłość szycie. Tak więc ostatnie trzy miesiące spędziłam przeszukując strony z tkaninami, tutkami, a wieczorami siedząc i szyjąc przez co dla was nie miałam czasu mam nadzieję że mi to wybaczycie. I teraz tak sobie myślę jestem początkującą szwaczką uczę się na własnych błędach, ale chciałabym czasem podzielić się z wami moimi uszytkami łącząc w ten sposób moją nową miłość szycie z dotychczasową formą bloga:) Co wy na to?

wtorek, 20 października 2015

Przysmak Shreka

Warzywny przemytnik z cielęciną 12+ 

 (można podawać wcześniej jeśli dziecko jest przyzwyczajone do "rosołu" z mięsa)

Nasz synek w sumie jeszcze Shreka nie oglądał. Danie zaś nie ma nic wspólnego ze ślimakami czy też błotem. Za to jest sprytnym sposobem przemycania warzyw dziecku które właśnie ząbkuje i mimo posiadania już swoich ulubionych smaków ząbki sprawiają że nie chce jeść. I taki ot mam problem z synem ma półtora roku i nagle za sprawą trójek jego ulubiony jogurt to złowieszcza papka, a kaszka na kolacje to wstrętne białe coś. Nie ryzykując braku obiadu postanowiłam trochę po przemycać. Efekt synek właśnie śpi najedzony i zadowolony, a ja szczęśliwa że wszamał różne warzywa.

Składniki:
60 g cielęciny
2 łyżki mrożonego groszku
4 kostki dyni (około 3x3 cm)
2 różdżki brokuła
pół woreczka kaszy jaglanej
tymianek
łyżeczka oliwy z oliwek
łyżeczka masła

Warzywa poglądowo w zależności od tego co wasz szkrab najbardziej lubi, aby smak było bardzo czuć u nas Oli uwielbia brokuł i groszek dlatego tego dodajemy najwięcej.

Przygotowanie:
Wstawiamy wodę w dwóch garnuszkach zagotowujemy do pierwszego wrzucamy cielęcinę czekamy aż zmieni kolor na jasno szary wrzucamy warzywa gotujemy 5 min. Po tym czasie wsypujemy tymianek i oliwę z oliwek. Do drugiego garnuszka wsypujemy kaszę jaglaną i gotujemy wszystko 15 min. Odcedzamy kaszę na sitku przesypujemy na talerzyk by zaczęła nam lekko stygnąć. Do blendera wrzucamy ugotowaną dynię i część groszku wlewamy trzy łyżki "rosołu" i wkładamy łyżeczkę masła blendujemy. Powstały sos wylewamy na kaszę jaglaną mieszamy. Wyławiamy brokuł rozdrabniamy widelcem wysypujemy na kaszę, wyjmujemy resztę groszku i też kładziemy na kaszę. Cielęcinę miękką kroimy w kostkę wykładamy na kaszę z warzywami wszystko mieszamy aż stanie się zielone, a cielęcina ukryje i nasączy sosem.

I gotowe podajemy maluchowi.

U nas ze względu na groszek i brokuł wszystko zniknęło bez marudzenia:) 

piątek, 25 września 2015

Śliniakowo Fartuszkowo

Jak wczoraj obiecałam dziś trochę o śliniakach niby nic, a jednak coś. W sumie śliniaki z początku dostawałam lub kupowałam bo ładne dopiero potem okazało się że wybór powinien zależeć od przydatności a nie koloru. I tak mam dość sporo śliniaków w sumie wszystkie używam przeważnie dlatego że do póki nie zabraknie mi czystych biorę ciągle nowe. Ocenę zacznę od moich ulubionych kończąc na śliniaku na którym bardzo się zawiodłam, a był kupowany rozważnie i po większym przemyśleniu. Zaczynajmy więc

Bobobaby z rękawami


Mój ulubiony niestety Oli już się w niego nie mieści rękawy są za krótkie i obciskają mu roczki więc śliniak do roku maks chyba że wasz bąbelek jest malutki.

Cena:

W sumie nie przeraża zapłaciłam za niego 10 zł ale zaznaczam było to na promocji normalnie kosztuje 15zł zaopatrzyłam się w dwa.

Funkcjonalność wygląd:

Śliniak przyjemy dla oka, kolory wesołe zachęcające dziecko. Posiada rękawy co jest dużym plusem przynajmniej mamy dokładnie zabezpieczone ubranie zwłaszcza gdy maluch sam próbuje jeść. Nie wiem jak Mój syn to robi ale zawsze ma łokcie w posiłku więc tu rękawy sprawdzały się super.
Z jednej strony jest frota z aplikacjami ( jak widać na zdjęciu powyżej). Jest przyjemna w dotyku i co najważniejsze łatwo ją zaprać.

Z tyłu jak widać jest ceratka co zabezpiecza dziecko przed przesiąknięciem fartuszka za co ogromny plus. Nie ma nic gorszego jak plamy z barszczu czerwonego bo śliniak przecieka.


Zapięcie rzep. Rozwiązanie super, łatwo się zapina odpina rzep mocno trzyma. Na naszym fartuszku jak widać tkanina lekko poszarpana rzepem to dlatego że musiałam małemu na początku go trochę ciaśniej zapiąć ale też rzepem tym łatwo zaczepić więc śliniak nie będzie ciągle idealnie wyglądał.

Nasza ocena to 5.

Nigdy na niego nie narzekałam szkoda że już wyrośliśmy.

Nasz numer dwa tej samej firmy

Bobobaby z kieszonką



Cena:

W sklepach stacjonarnych około 8zł mi udało się kupić za 5,60zł od razu zabezpieczyłam się w dwa bo wiedziałam że firma mnie nie zawiedzie.

Funkcjonalność wygląd:

Śliniak super się sprawdza jest dla dzieci powyżej roku jak to daje do zrozumienia producent na opakowaniu. Z obu stron jest to ceratka. Dlatego też śliniak nie przecieka i łatwo go zmyć pod bieżącą wodą lub chusteczką nawilżoną. Kieszonka to super rozwiązanie zwłaszcza dla starszych maluszków które próbują jeść same co nie trafi do buzi ląduje w kieszeni nie na kolankach. Śliniak jest bardzo cieniutki po złożeniu zajmuje bardzo mało miejsca. Materiał z którego jest wykonany jest bardzo delikatny i miły w dotyku nie sztywny. Co jest ważne by razem z dzieckiem współgrał. Jest na tyle szeroki przy szyjce że mimo iż Mój syn ciągle kręci głową w poszukiwaniu psa lub coś opowiada i pokazuje ramiona zostają czyste co się ceni nie wszystkie śliniaki potrafią ochronić ubranie na ramionach. Zapięcie na rzep więc maluch jest w stanie po posiłku sam sobie go odpiąć. Rzep dobrze trzyma jak na tą firmę przystało. Śliniak można zakupić w kilku wzorek dla chłopców jak i dla dziewczynek, aczkolwiek wydaje mi się że ich kolorystyka odpowiada i jednym i drugim ważne że są urocze rysunki.

Nasza ocena 5

Śliniak super szkoda że nie ma rękawów, ale nie można mieć wszystkiego

Canpol babies z kieszonką.


Cena:

Kupowaliśmy w sklepie stacjonarnym 11zł. Troszkę wygórowana naszym zdaniem jak na taką jakość

Funkcjonalność wygląd:

Śliniak jak u poprzednika jest ładny, posiada kieszonkę na resztki jedzenia wypadające z buzi. Łatwo się myje nie przecieka. I na tym koniec podobieństw. Śliniak jest zrobiony z dość sztywnej ceraty nie jest za przyjemny w dotyku i po dłuższym użytkowaniu składaniu itp zaczyna być widać jego zużycie. Kolory z marchewki czy też buraka które trzeba się troszkę postarać by domyć. Śliniak jest wiązany co u maluszka leżącego lub siedzącego nie przeszkadza, ale jeśli chodzi o starszaka nie łatwo jest mu go wywiązać gdy na widok pysznego obiadu nie może wysiedzieć. Drugi minus to ramiona niestety nie jest on już tak ruchomy jak poprzednik dlatego często jedzenie ląduje pod nim w "dekolt" lub buźka wyciera się w ramiona. No i dziecko samo go nie zdejmie do mojego syna strasznie denerwuje gdy sam chce po sobie posprzątać i ogarnąć po jedzonku

Nasza ocena 4

Śliniak nawet fajny ale jak na cenę to mógłby być z bardziej elastycznego materiału i producent powinien zastanowić się nad zapięciem

Śliniak F&F przekładany przez głowę.


Cena:

Trudno mi powiedzieć gdyż dostaliśmy go w prezencie około 25 zł jest to dwu pak.

Funkcjonalność wygląd:



Śliniaki są ładne całe materiałowe. Z jednej strony bawełna z drugiej frota jak widać na obrazku wyżej. W sumie nie przeciekają ale są dość krótkie dlatego dziecko jedzące samo na pewno spodnie ubrudzi. Nie kryją ramion co jak już wspominałam to spora wada. Jeśli chodzi o pranie no to niestety trzeba zaprać i poczekać aż wyschnie zimą trzeba mieć kilka żeby starczyło. No i moim zdaniem niby zaleta ale też wada śliniak przekładany przez głowę niby szybko jednak za szybkość się płaci trzeba go pociągnąć do tyłu by zakrywał dekolt. I gwarantowane jest że resztki posiłku podczas zdejmowania zostaną na twarzy dziecka.

Nasza ocena 3

Do ślinienia się czy wypicia wody soczku idealne, do kaszki też się nadaje do do kolorowych zupek bym się zastanowiła

Śliniaki F&F zapinane na nap.


Cena:

19zł trzy pak.

Funkcjonalność i wygląd:

Śliniaki są dość małe dla maluszków idealne. Jednak do jedzenia większych obiadów gdy dziecko samo próbuje już się nie nadają połowa zostanie na ubraniu pod spodem chronią tylko okolice dekoltu. Wygląd i kolorystyka zachęcają dziecko zrobione są z miłej w dotyku tkaniny taka sama z obu stron bawełna z tyłu nie ma nadruku. Pranie jak poprzednio ręcznie lub w pralce no i okres schnięcia.

Zapinane na nap łatwo się zakładają i zdejmują. Mój synek z łatwością zdejmuje go sobie po owocku.

Nasza ocena 3

Dla maluszków do soczku lub ślinienia się super, na początki jedzenia też się nadają jednak na dłużej już nie bardzo, chyba że dajemy owoc w rękę to też się dobrze sprawdzają.

I nasze ostatni miejsce które bardzo mnie zawiodło

Fartuszek Ikea z rękawem i kieszonką



Cena:

W sumie to nawet nie pamiętam. Pakowane po dwa.

Funkcjonalność wygląd:

Wygląda ładnie jest kolorowy. Posiada rękawy co się ceni oraz kieszonkę. Tkanina i tu się zaczyna piszą na tronie że nie przemaka itp. Pierwsza zupa nasza wszystko mokre brudne i fartuszek i body pod spodem mówimy temu stanowcze nie.

Zapięcie rzep ale jak widać na zdjęciu śmieci świetnie zbiera ale nie trzyma. W fartuszku można jeść malować farbami itp. Nie zgodzę się co najwyżej kredki bym dała.

Nasza ocena 1

Szkoda pieniędzy chyba że chcemy ubranie ochronić przed kredkami.




czwartek, 24 września 2015

Truskawkowe pyszności

Ryż z Truskawkami 9+

Jedliście kiedyś na stołówkach? Pamiętacie przeróżne dania lepsze i gorsze? Ja najbardziej pamiętam ryż z truskawkami uwielbiałam. W sumie jeden z nielicznych posiłków który nie lądował w wiadrze z resztkami:) Ja troszkę uzdrowiłam ten przepis bo nie ma w nim śmietany, a jest jogurt naturalny. Smaku to całkowicie nie zmienia, a nie jest tak kaloryczny no i wiadomo istnieją jogurty naturalne bez chemii i my taki używamy. Używam też brązowego cukru. Jedynie czego nie zmieniłam to białego ryżu kusi brązowy wiadomo zdrowszy ale obawiam się że już nie ten smak.

Porcja dla dwóch przedszkolaków lub maluszka i średnio głodnej mamy.

Składniki:
250 g truskawek (mogą być mrożone i pamiętajcie pierw sprawdzić czy dziecko nie ma alergii)
135g jogurtu naturalnego (może być mniej lub więcej nasze opakowanie tyle miało)
1-2 łyżeczek brązowego cukru (zależne od kwaśności jogurtu)
woreczek ryżu u nas parboiled 

Przygotowanie:
Wstawiamy wodę po zagotowaniu solimy i wsypujemy ryż (gdzieś słyszałam że ryż najlepiej gotować bez woreczka więc przecinamy woreczek i gotowe) gotujemy według zaleceń producenta. W tym czasie świeże truskawki myjemy kroimy w ćwiarteczki mieszamy z jogurtem i cukrem rozgniatamy widelcem. Jeżeli dziecko jest młodsze można trochę pomóc sobie blenderem (lub gdy zabawa widelcem jest zbyt żmudna). Mrożone truskawki wyjmujemy wcześniej i w torebce wkładamy do miski z wodą by się rozmroziły można też na sitku przelać delikatnie wrzątkiem resztę tak jak ze świeżymi. Ugotowany ryż przecedzamy nakładamy na talerz polewamy truskawkowym sosem mieszamy tak aby wszystko zrobiło się różowe. Można od razu jeść sos schładza ryż do idealnej temperatury.

Mój smakosz nie wytrzymał i zdjęcia są już w trakcie jego wcinania:)

Jedno jest pewne każdy maluszek pokocha ten smak. Mój jest troszkę przeziębiony i wczoraj jeść nie chciał dziś szamał że wszystko w okół było różowe a na tależu nic nie zostało.

Drogie mamy wam też polecam ten posiłek jest lekko strawny i smaczny jednak jeśli nie macie ochoty na ryż sos można po prostu wypić z kubka wystarczy potraktować go blenderem. Ja czasem wsypuję płatki owsiane aby bardziej sycił.

A jutro będą oceniane śliniaki. Niby nic, a decyzja poważna.